poniedziałek, 17 sierpnia 2020

Rozdział 2

Wszyscy padli na kolana przede mną. W pewnym sensie musieli to zrobić. Jestem córką boga z Wielkiej Trójki, a to czyni mnie wyjątkową z pośród innych pół-bogów. Wszyscy klęczeli oprócz Percego, mojego przyrodniego brata. Nie mogłam na Niego patrzeć. Wiedziałam, że nie będę wstanie mieszkać z nim pod jednym dachem, w domku, z którym mam wiele wspomnień, domku stworzonego przez ojca. Dlatego odwróciłam się od tłumu i spojrzałam na wodę przede mną. Wyciągnęłam ręce, skupiając się na swoim pomyśle. Z boku pewnie wyglądało to komicznie, ale ktokolwiek tak pomyślał zaraz opadła mu szczęka na widok tego co stworzyłam. Przede mną wyrósł domek, zbudowany z darów jeziora. Udekorowany był muszlami, wodorostami i kwiatami wodnymi. Był to solidny domek z werandą. Usłyszałam westchnięcia za mną. Nie odwróciłam się tylko kończąc swoje dzieło stworzyłam tabliczkę z napisem: Dom Merliah. Następnie skierowałam się do starego domku i wzięłam ze skrytki swoje rzeczy. Nie zwracając na nikogo uwagi poszłam do nowego lokum by rozpakować swoje rzeczy. Tam rozejrzałam się dookoła. Była tam sypialnia, pokój dzienny, pomieszczenie przeznaczone na łazienkę i drugie na kuchnię. Muszę pójść do Chejrona, żeby wybrać meble do domku zorganizować łazienkę i kuchnię. Nie minęła chwila, a usłyszałam pukanie do drzwi. Nie zdziwiłam się na widok Centaura, który po zaproszeniu wszedł do środka, wyszliśmy na pomost, który znajdował się za domkiem. Patrzyliśmy się na zachodzące słońce w milczeniu aż wreszcie Chejron postanowił się odezwać.

- Stworzyłaś piękne miejsce.

- Wiem, ale przydałoby się trochę mebli.

- Przyślę jutro dzieci Hefajstosa. Do końca tygodnia będzie wszystko gotowe.

- Dziękuję.

Znowu zapadła cisza. Wiedziałam, że ma do mnie wiele pytań, ale postanowiłam nie ułatwiać mu tego. 

- Merliah...

Nie mogłam mu nie przerwać. 

- Nazywam się Martina.

Taka jest prawda, tak się nazywałam. Przynajmniej w świecie ludzi. Takie imię wybrała mi mama. I ono się liczyło, a nie to co wybrał ojciec dla tego świata. 

- Martina, chciałbym się zapytać, gdzie byłaś przez te wszystkie lata? Co się z Tobą działo?

- Ile mnie nie było?

Zdziwiłam go tym pytaniem, ale musiałam uzyskać odpowiedź. Chciałam wiedzieć ile czasu mi odebrano. 

- Nie było cię pięć lat.

Gdybym nie umiała panować nad emocjami, teraz moja szczęka wylądowałby na ziemi. Pięć lat? Odebrano mi pięć lat życia. To znaczy, że mówił prawdę. Myślałam, że kłamie, że chce mnie złamać, a on mówił prawdę.

- Jaki jest dziś dzień? Który mamy rok, miesiąc?

Mimo rosnącego zdziwienia odpowiadał na pytania. 

- 15 czerwca 2009 roku. Dobrze się czujesz?

- Chciałabym zostać sama. Jestem zmęczona.

- Oczywiście, jednakże może na czas remontu powinnaś zamieszkać w domu nr 3? Z tego co widzę nie masz łóżka.

- Nie.

Spojrzałam ostro na mojego dawnego nauczyciela. Wiedziałam co chce zrobić, ale nie miałam na to ochoty. Widząc moją reakcję dał sobie spokój, przynajmniej na dzisiaj, wychodząc życzył mi dobrej nocy. Raz jeszcze spojrzałam na odchodzącego Chejrona i zwróciłam się w kierunku wody, do której po chwili wskoczyłam. Popłynęłam na samo dno. Gdy poczułam piasek pod stopami, skupiałam się na otaczającej mnie ciszy. Po chwili wysłałam sygnał. Gdy otworzyłam oczy przede mną znajdowały się wszystkie stworzenia morskie, od okoni po meduzy, a nawet rekiny. Tak, rekiny. Woda otaczająca obóz to jezioro, jednakże dla bezpieczeństwa obozowiczów w wodzie także znajduje się ochrona, która chroni mieszkańców Obozu Półkrwi przed niebezpieczeństwem. Mój ojciec o to zadbał. Większość tych stworzeń jest niewidoczna dla innych herosów, dla ich dobra. Chowają się w głębinach jeziora jednoczenie dbając o bezpieczeństwo nas wszystkich. Niewiele osób o nich wie. Jak ja się o tym dowiedziałam? Opowiem o tym innym razem. Teraz patrzyłam na nie z radością. Tak dawno ich nie widziałam. Dlatego po dobrej godzinie wróciłam do domu. Jednym machnięciem ręki wysuszyłam się i poszłam do pokoju, gdzie będzie moja sypialnia. Rozłożyłam przyniesione rzeczy i położyłam się do snu. Tak, koc z wodorostów jest bardzo wygodny. Gdy usłyszałam znajomy dźwięk, z poczuciem bezpieczeństwa oddałam się w krainę Morfeusza.


Na Olimpie 

Wszyscy zebrani patrzyli na obraz przed sobą. W końcu w sali narad został Zeus, Posejdon i Apollo. 

- Dobrze, że nie było tutaj Aresa. 

- Dlaczego Apollo? 

- Widzisz ojcze, muszę go przygotować na ich spotkanie. Poczekajmy jeszcze kilka dni. 

- Zgadzam się. Merliah musi się zadomowić w obozie. Poza tym najpierw spotka się ze mną. 

- Wykluczone. 

- Dlaczego Zeusie? To moja córka, która zaginęła 5 lat temu. Nie wiem co się z nią działo, dlaczego zniknęła, dlaczego wróciła? Poza tym chcę ją zobaczyć. 

- Posejdonie, znasz zasady. 

- Ale to jest wyjątek!!! Codziennie obserwujemy swoje dzieci, wiemy co się z nimi dzieje, jak się czują, czy potrzebują pomocy. W tym przypadku nie wiedziałem co się dzieję z Liją przez 5 lat. Mam prawo, żeby ją zobaczyć!

- Oboje macie racje. Ty wuju, że Marliah nie powinna na razie spotykać Aresa, a skupić się na rutynie obozu. Natomiast ty ojcze, że Posejdon nie powinien spotykać się z córką. 

- Dlaczego nie? 

- Wuju, z tego co zauważyłem Lija nawet nie będzie chciała z tobą rozmawiać. Jeżeli dobrze pamiętam wasze ostatnie spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych.

Po tych słowach bóg morza zamilknął. Dobrze pamiętał ostatnie spotkanie z brunetką przed jej zniknięciem. Wiele razy sobie wypominał, że ta kłótnia była niepotrzebna. Nie powinno do niej w ogóle dojść. Obydwoje powiedzieli wtedy za dużo, ale wiedział, że stracił zaufanie córki. Do dzisiaj pamięta pogardę w jej oczach. 

- Postanowione. Spotkam się z Aresem i wyłożę mu sytuację.

- Przypomnij mu to co mi obiecał. Niech trzyma się wytyczonych zasad.

- Oczywiście. Jest tego świadomy. Do zobaczenia jutro.

Po tych słowach bóg muzyki wyszedł by wrócić do domu. Zeus poszedł śladem swojego syna. Został tylko Posejdon, który patrzył na śpiącą córkę.

- Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. Obyś znalazła szczęście u jego boku, córko. 

środa, 2 maja 2018

Rozdział 1

Każdy czasem przeżywa deja vu, a ja właśnie jestem w takiej sytuacji. Znowu tu trafiłam tak jak 5 lat temu najpierw odwiedzając szpital. Pewnie nie wiecie o czym mówię tak więc wyjaśniając.. Jestem w Obozie Półkrwi, miejscu gdzie żyją dzieci bogów greckich. Tak, tak oni istnieją i co więcej współżyją ze śmiertelnikami, a z tych związków pojawiają się półbogowie. W takim razie kim ja jestem? Na to pytanie odpowiem później. W każdym razie znów przyglądam się pustym łóżkom szpitalnym zatrzymując wzrok na szafce nocnej obok mojego łóżka, na którym znajduje się napój, który bezzwłocznie wypijam. Tak jak myślałam to ambrozja, która przyspiesza regenerację organizmu. Już po chwili czułam się w pełni sił, dlatego bezzwłocznie wstałam z łóżka i opuściłam tą część Obozu Herosów ówcześnie ubierając przygotowane dla mnie rzeczy, czyli krótkie spodenki oraz pomarańczową bluzkę z logiem obozu. Zwiedziłam cały teren od pól truskawkowych aż po stajnie. Zmierzałam tylko w jednym kierunku, a był to domek z numerem 3. Nie dawno mój dom. Gdy weszłam do środka okazało się że już nie mój. Na podłodze znajdowały się ubrania, męskie ubrania, a one na pewno nie należały do mnie. Przyglądałam się uważnie ścianom i pomieszczeniom, które kiedyś dobrze znałam szukając najmniejszej oznaki tego, że kiedykolwiek mieszkał tu ktoś taki jak ja. Nie znalazłam niczego. Musieli tutaj dokładnie posprzątać po moim zniknięciu oraz przeprowadzce nowego członka obozu. Jednak nie mogli usunąć wszystkiego. Szybko dopadłam do mojej kryjówki w podłodze. Tak wiem  amatorskie, a jednak nikt jej nie odkrył. W środku znalazłam zakurzone książki i inne drobiazgi. Zaczęłam wszystko wyciągać aż natrafiłam na srebrną bransoletkę z zawieszką miecza. Po chwili założyłam ją cały czas się na nią patrząc. Ojciec. Szybko wyrzuciłam ten obraz z głowy i wróciłam do przerwanej czynności. Tym razem wyciągnęłam album, który dostałam od mamy w dniu 10 urodzin. Otworzyłam go. Na pierwszych zdjęciach znajdowała się mała dziewczynka o oczach barwy morza, która z każdym zdjęciem stawała się coraz większa. Razem z nią była starsza blondynka o piwnych oczach. To była moja mama i ja. Szybko oglądałam zdjęcia nie skupiając się szczególnie na jakimś wydarzeniu, które zostało uwiecznione. Aż do ostatniego. Pamiętam je jakby było robione wczoraj. Na tym zdjęciu nie było już mamy, ale przedstawiało ono szóstkę 11-latków w koszulkach obozu herosów. Wszyscy byli uśmiechnięci, pełni życia po prostu szczęśliwi. Nie mogłam na to patrzeć, szybko zamknęłam album i wrzuciłam go do kryjówki tak jak resztę rzeczy zostawiając jedynie bransoletkę. To już nie wróci. Nie warto o tym myśleć. No cóż chyba przyszedł  czas, by pokazać wszystkim, że wróciłam i poznać osobę, która zajęła moje miejsce. Bez pośpiechu wyszłam z domu kierując swe kroki ku siedzibie Chejrona, ale przeszkodził mi w tym brunet o morskich oczach, który zatarasował mi drogę.
- Kim jesteś i co robiłaś w moim domu?
Nie odpowiedziałam mu zbyt zajęta osobami znajdującymi się za nim. Jednym z nich był satyr, który kiedyś miał miano mojego przyjaciela, Grover Underwood, a obok niego stała moja pierwsza przeciwniczka, której zawdzięczałam uznanie przez rodzica, czyli córka Ateny, Annabeth Chase. Nie zmienili się za bardzo odkąd widziałam ich po raz ostatni. Natomiast ja chyba bardzo skoro mnie nie poznali. Cóż najwyższy czas to zmienić. Ominęłam chłopaka i stanęłam przed wspomnianą wyżej dwójką, mówiąc.
- Grover i Annabeth dawno się nie widzieliśmy, prawda? Chyba jakieś 5 lat. Nie zmieniliście się nic przez ten czas jak mnie nie było. Powinnam się na was obrazić, a w szczególności na ciebie Grover. Zapomniałeś już o mnie? A tak nie dawno wręcz błagałeś mnie bym dała ci darmową wejściówkę na moje zawody.
- Ej tylko bez takich. Nie błagałem cię, sama mi je dawałaś Marti...
Kiedy satyr kończył się bronić jego twarz wykrzywiła się w wyrazie zdziwienia, rozpoznania, a następnie głębokiego szoku. Uśmiechnęłam się słodko w jego stronę, a następnie skierowałam słowa do dziewczyny.
- Córka Ateny, najlepsza wojowniczka do czasu naszego pierwszego starcia. Nadal przegrywasz z nowicjuszami?
- Martina? To Ty?
- Jestem zawiedziona. Czyżby Chejron nie powiadomił Was o moim powrocie? 
- Nie, właśnie do niego szliśmy - odpowiedzieli równo.
- Co Ty tutaj robisz ?
Spytała po chwili Annabeh, a ja na jej słowa uśmiechnęłam się wrednie i powiedziałam.
- Jak to co? Wróciłam do domu, a właśnie - w tym momencie odwróciłam się do bruneta- ktoś zajął mój dom, więc. .. Musisz znaleźć sobie nowe lokum, bo to jest moje.
Po tych słowach ruszyłam do domku i bez zwłoki wyrzuciłam jego ubrania na próg. Oj tak wredna jestem, ale nie pozwolę by ktoś panoszył się po moim domu. No cóż, chłopak był w ewidentnym szoku. Dosłownie pięć minut zajęło mu, żeby oswoić się z sytuację, a potem cały czerwony na twarzy wybuchnął.
- Hola, hola. To jest mój dom. Ja wiem, że jesteś nowa i to wszystko Cię przytłacza czy coś, ale nie masz prawa pozbawiać mnie dachu na głową i to jeszcze mojego własnego. Widzisz te domy? Każdy jest przypisany jakiemuś bogowi, ten z 8 to domek Hermesa oraz dzieci, których rodzice ich nie uznali. Na razie tam jest twoje miejsce.
Po jakże obszernej mowie próbował mnie wyminąć, ale krótko mówiąc nie pozwoliłam mu na to. Skończyło się na tym, że wylądował tam gdzie jego miejsce, na progu wśród swoich rzeczy. Zaskoczyłam go wiedziałam o tym, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać. Zaczęłam mu się przyglądać. Brunet, dość wysoki, o jasnej cerze i nawet dobrze zbudowany. Wreszcie zatrzymałam się na oczach. Wstrzymałam oddech. Miał je w kolorze morskiej wody, która o świcie rozbijają się o kamienne klify. Oczy, które tak dobrze znam, każdy choćby najmniejszy centymetr, a dlaczego? Bo sama jestem  właścicielką takich samych. To nie może być prawda, on nie może być...
- Kim jesteś? Jak masz na imię?
Brunet wstał, wyprostował się i z dumą powiedział.
- Jestem Percy Jackson, heros, który odzyskał piorun piorunów, syn Posejdona, władcy Mórz.
Zaczęłam drżeć ze wściekłości, ale przed wybuchem musiałam dowiedzieć się czegoś jeszcze. 
- Ile masz lat?
- 16 lat.
Tego było już za wiele. Rzuciłam się na niego z pięściami, co było kompletnie nie rozsądne, ale nie myślałam teraz racjonalnie. Miałam tylko jeden cel, zadać mu ból. Chłopak nie spodziewał się tego dlatego szybko uzyskałam przewagę, uderzając go z prawego sierpowego w twarz. Uderzenie za uderzeniem w twarz, brzuch wszędzie, aż w końcu ktoś mnie od niego odciągnął. To był Chejron.
- Uspokój się Martina. Dość.
Wyswobodziłam się z jego uścisku i próbowałam się uspokoić. Annabeth szybko podeszła do chłopaka i pomogła mu wstać. Obejrzałam się w około. Zrobił się już mały tłum ludzi, którzy patrzyli się na mnie jak na wariatkę, a na niego jak na bohatera. Musiałam się uspokoić, ale wciąż w myślach miałam tylko jedno. 16 lat.
- Co tu się dzieje? Martina wytłumacz się.
- Znasz ją Chejronie? Kto to jest i dlaczego mnie zaatakowała?
- Tak znam ją bardzo dobrze, ale nie znam powodu dlaczego to zrobiła. 
- Wybaczcie, że przerywam tą fascynującą rozmowę, ale pragnę przypomnieć, że tu stoję oraz zaznaczyć, że wasze maniery są poniżej jakiegokolwiek poziomu.
- Maniery? Nasze maniery? To Ty mnie zaatakowałaś bez żadnego powodu w dodatku jak zwierzę. I ty śmiesz mi wypominać maniery?
- Chciałam sprawdzić twoją zdolność walki w każde sytuacji i jakby ci to powiedzieć.... oblałeś.
Na koniec nie powstrzymałam się od wrednego uśmieszku. Oczywiście to wszystko w ogóle nie miało nic wspólnego z prawdą, ale oni nie muszą o tym wiedzieć. Chyba nadszedł czas na przedstawienie, miało być ono później, ale jak wszyscy już są to czemu nie teraz? Mój uśmiech poszerzył się i poszłam w jego stronę, następnie zaczęłam mówić równocześnie okrążając go jak drapieżnik swoją ofiarę przed atakiem.
- Kompletnie zawaliłeś. Nazywasz siebie herosem, ale wcale nim nie jesteś. Co myślisz, że jedna głupia misja wystarczy, żebyś się nim stał? Jeśli tak to jesteś w wielkim błędzie. Bycie herosem to nie tylko raz na jakiś czas pójście na misję i ją wypełnić, aż w końcu wszyscy będą cię znać. To coś więcej. Obowiązek, służba, która niesie za sobą straty, cierpienie, ból, a nawet poświęcenie. To że masz w sobie krew boga nie znaczy, że automatycznie stajesz się herosem. To dopiero początek drogi, żeby w przyszłości się nim stać. Do tego są potrzebne lata treningu, które uczą skupienia, strategii, trzeźwego umysłu w każdej sytuacji oraz doskonalą umiejętność walki w różnych okolicznościach. Nie widzę tego w tobie, ale może mnie czymś zaskoczysz. Tak, więc wyzywam cię na pojedynek w tym momencie, żebyś udowodnił mi że się mylę.
Gdy skończyłam stanęłam centralnie na przeciwko niego, był zaskoczony, ale widziałam też w nim wolę walki oraz chęć pokazania mi kto tutaj rządzi. Sama bym tak zareagowała, gdyby mnie tak ktoś upokorzył na oczach wszystkich.   
- Zgadzam się.
- Więc wyciągnij miecz.
W tym momencie z kieszeni wyciągnął.., długopis, ale nie dałam się zmylić. W tym świecie wszystko jest możliwe. Tak jak myślałam po chwili nie było po nim śladu, zamiast niego pojawił się miecz, który bardzo, ale to bardzo przypomniał mój pod względem materii oraz wyglądu rękojeści.
- A ty czym będziesz walczyła?
- Nie martw się o to. Nie tylko ty masz asa w rękawie.
Po tych słowach dotknęłam zawieszki przypominającą miecz i po chwili takowy znalazł się w mojej ręce. Usłyszałam pojedyncze westchnięcia, ale byłam zbyt zajęta ważeniem broni w dłoni. Nie byłam świadoma jak bardzo mi tego brakowało. Przyjęłam pozycję do walki i czekałam na jego pierwszy krok. Uderzył. Jego klinga spotkała się z moją. Bez problemu odparłam atak. Bawiłam się nim. Wciąż atakował, a ja tylko odpierałam ataki. Nie byłam świadoma, że ktoś ogląda to z góry.

Tymczasem na Olimpie 

W sali narad znajdowali się wszyscy bogowie oprócz Aresa. Znów musieli słuchać kłótni pomiędzy Zeusem, a Posejdonem, którzy spierali się o ... chyba nikt tak naprawdę nie wiedział o co, ale wartość tej sprawy była tak wielka jak garstka piasku na piaszczystej plaży. Nagle Apollo wstał i przemówił dziwnym głosem.
- Ta, która rozpętała wiele kłótni i zaburzyła porządek boski, powróci inna niż wcześniej, a jej pojawienie się zmieni życie wielu istot ziemskich i boskich. Stworzy nowy początek, a zacznie się on od krwi bliźniaka.  
 
Po tych słowach wszyscy zamilkli, a Posejdon usłyszał tak dobrze znany głos Spójrz Posejdonie jak Twój syn przegrywa. Bez zbędnych słów stworzył obraz przedstawiający Obóz Herosów. To co zobaczył sprawiło, że usiadł na swoim  tronie. Była tam, dziewczyna, nie, kobieta o brązowych włosach, bladej cerze, wysportowanej sylwetce, zaokrąglonej tam gdzie trzeba, malinowych ustach oraz jego oczach. W tym momencie zaatakowała bruneta, rozcinając mu skórę na ramieniu, z której popłynęła krew. Wykorzystała nieuwagę przeciwnika i pozbawiając go miecza powaliła go na piasek przykładając jednocześnie ostrze do gardła. Wygrała, pokonała jego syna na oczach wszystkich.
- Merliah...
- Przepowiednia zaczęła się spełniać
Po słowach Apollo nikt się już nie odezwał, wszyscy byli zbyt wpatrzeni w to co się dzieje na dole. Nie zauważyli nawet, że ktoś kto nie powinien nie odrywał wzroku od głównej bohaterki ich rozmowy.

Obóz Herosów 

Pokonałam go, pomyślałam gdy nadal trzymałam ostrze przy jego gardle. Cóż Posejdon na pewno szczyci się swoim synem. Nie mogłam się powstrzymać od ironicznego uśmiechu.
- Jak się czujesz, herosie synu Posejdona? Przegrałeś, ale nie bardzo mnie to dziwi. Jesteś słaby. I ty uważasz się za Jego syna? Ciekawe co by teraz powiedział. Na pewno, był by  dumny z ciebie. Pokonała cię dziewczyna i upokorzyła na oczach całego obozu chociaż może nawet i na oczach całego Olimpu. Co? Czyżby ojciec Ci nie pomógł? Na pewno wołałeś go o pomoc, ale nie udzielił Ci jej, typowe. Ale szczerze ty naprawdę jesteś jego synem? Bo nie wyglądasz.
- Przestań mówić tak do mnie. W ogóle mnie nie znasz, wiec nie masz prawa mnie osądzać, a tym bardziej pouczać. Kim ty właściwie jesteś? Kto jest twoim rodzicem? Obrażasz mnie, ale to do Ciebie nikt się nie przyznał, a teraz wyżywasz się na mnie, bo mnie uznano. Tak naprawdę jesteś zła, bo nic tu nie znaczysz i chcesz, żeby Cię poznali przez konflikt ze mną. Nie uda Ci się to, a wiesz dlaczego? Bo dla mnie jesteś nikim, a dowartościowanie siebie przez obrażanie innych uważam za żałosne. I ty właśnie taka jesteś. Nie mam czasu na użeranie się z nowicjuszką, która sama nie wie kim jest.

Przesadził, w tym momencie naprawdę przesadził. Może nie byłam dla niego miła, ale ja wiem więcej niż on i chyba nadszedł czas, żeby go w tym uświadomić. Wyciągnęłam rękę przed siebie. Nie minęła chwila, a otoczyła ją woda. Zaczęłam kreślić nią tylko sobie znane znaki. Po chwili Percy znalazł się w wodzie.  Wszyscy stali w osłupieni, a ja ze stoickim spokojem podeszłam do niego i ominąwszy go weszłam głębiej do jeziora. Odwróciłam się do nich przodem. Woda otoczyła mnie ze wszystkich stron, ale nie bałam się, miałam nad nią kontrolę. Tworzyłam z niej różne wzory aż w końcu zauważyłam błysk nad swoją głową oraz prąd na moim ciele. Wiedziałam co to oznaczy, dlatego przemówiłam tak, aby wszyscy usłyszeli oraz zrozumieli.
- Nazywam się Martina Jones, w świecie boskim zwana również jako Merliah. Do nie dawna jedyne dziecko z Wielkiej Twórcy. Przywódczyni wielu misji, które skończyły się powodzeniem. Do czasu najlepsza wojowniczka w Obozie Herosów. Jestem Merliah, córka Posejdona, boga Mórz. Wróciłam do domu.   


poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Prolog

Nigdy wcześniej nie płynęłam tak szybko jak w tym momencie. Adrenalina we krwi bardzo mi w tym pomogła. Nagle usłyszałam hałas za mną. Odwróciłam się przez ramię, a następnie szybko zrobiłam unik przed lecącą strzałą. Znaleźli mnie, a co gorsza są coraz bliżej. Nim się zorientowałam zostałam trafiona w nogę. Z bezradności krzyknęłam, kiedy uderzyłam o dno. To  już koniec, nie mam siły, żeby jeszcze raz przez to przechodzić. Po prostu nie. Kolejne lata bólu, niepewności, strachu, tęsknoty i ukrytych łez. Nie, nie ,nie. Nie pozwolę na to. Historia nie zatoczy koła ponownie. Ręką zerwałam jakąś roślinę i zrobiłam szybki opatrunek, aby zatamować krwawienie. Rozejrzałam się wokoło i z radością odkryłam, że tylko kawałek dzieli mnie od upragnionej wolności. Nie wiem co odwróciło ich uwagę ode mnie, ale dzięki temu przepłynęłam przez portal i płynęłam dalej do utraty tchu, aż w końcu ujrzałam coś czego od 5 lat nie widziałam. Brzeg. Ostatkiem sił wypłynęłam z pod powierzchni wody, by za chwilę pogrążyć się w ciemności.   

Bohaterowie

Główni bohaterowie:


Martina Merliah Jones - córka Posejdona.
Przyjaciele: Alexis, Erica, Matt, Jake, Luke, Grover
Bliźniaczka Perce'go.
Moc: władza nad wodą, kontrola zwierząt morskich, mowa z końmi
Broń: miecz



















Alexis Paterson-córka Afrodyty.
Przyjaciółki: Martina, Erica
Moc:czuje uczucia innych ludzi, może usypiać przeciwników
Broń: sztylety

















Erica Smyth- córka Demeter.
Przyjaciółki: Martina, Alexis
Moc: zioła, natura
Broń: miecz














Jake Lewis-Syn Apollo
Przyjaciele: Martina, Luke, Matt, Ares, Alexis
Talent: muzyka,
Broń: łuk, miecz















Matt Hariss- syn Hefajstosa
Przyjaciele: Martina, Luke, Erica,Ares , Jake
Moc: ogień
Broń: młot, topór, miecz












Luke Castellan- syn Hermesa
Przyjaciele: Martina, Alexis, Erica, Jake, Matt
Talent: taniec
Broń: miecz












Ares - bóg wojny, syn Zeusa i Hery
Przyjaciele: Matt, Jake, Alexis, Erica, Afrodyta, Apollo
Moc: kontrola wieku, walka,
Broń: wszystko














Percy Jackson - syn Posejdona
Przyjaciele: Grover,
Rodzeństwo: Martina
Dziewczyna: Annabeth
Moc: woda
Broń: miecz













Annabeth Chase-córka Ateny
Przyjaciele: Grover
Chłopak: Percy
Broń: Łuk















Grover Underwood-satyr
Przyjaciele: Percy, Annabeth
Rola: Starszy opiekun














Bogowie:




Zeus-bóg Olimpu
Ojciec: Aresa, Ateny, Hefajstosa.
Mąż: Hery











Posejdon-władca Mórz
Mąż: Amfitryny
Ojciec: Martiny, Perce'go





Hades-bóg Podziemia
Mąż: Pesefony
Opiekun: Martiny

















Hera- władczyni Olimpu
Matka: Aresa, Hefajstosa
Żona Zeusa

Amfitryna- Pani Mórz
Żona: Posejdona
Macocha: Perce'go, Martiny 


Persefona- Pani Podziemi
Żona: Hadesa
Córka: Demeter i Zeusa



Afrodyta- bogini miłości
Żona: Hefajstosa
Matka: Alexis
Przyjaciółka: Aresa

Hefajstos- bóg kowali, ognia
Mąż: Afrodyty
Ojciec: Matta

Informacja

Witam :) Ostatnio dowiedziałam się że strona, na której miałam bloga zostaje wycofana, a w raz  z nią zniknie wszystko co wiązało się z tą stronę, między innymi moje opowiadanie. Niestety nie mogę go już odzyskać, ale jestem zdeterminowana, żeby je zakończyć, dlatego ... napiszę je od nowa właśnie tutaj. Serdecznie zapraszam na Opowieść dzieci Posejdona, które przeżyją niesamowite przygody pełne bólu, radości, łez czy śmiechu. Nie zabraknie romansów, zwrotów akcji oraz rozczarowań. Bazą tego opowiadania jest film pt. "Percy Jackson i bogowie olimpijscy: Złodziej Pioruna" Wiele wątków zostanie zmienionych na potrzeby tej historii. Serdecznie zapraszam :)
Zdeterminowana  Emilia